niedziela, 28 stycznia 2018

Kolejny rozdział, kolejne spóźnienie i kolejne problemy, oby wam się spodobał ! :D Czytajcie ! Pozdrawiam 

                         Rozdział III : "Rozmowa z Ojcem"




Kiedy tylko otrząsnąłem z pierwszego wstrząsu jakim było pojawienie mojego się ojca, pierwszą reakcją jaka przyszła mi do głowy było zabranie zdezorientowanego Lucasa z widoku.
- Jason, co jest ? Czy to Twój... - Lucas cały czas mówił gdy go wyprowadzałem.

- Lucas spokojnie, potem ci wszystko wyjaśnię, teraz zostań tutaj a ja pójdę to wyjaśnić – powiedziałem kiedy doszliśmy do mojego pokoju, Lucas skinął głową zdezorientowany.

Kiedy tylko wszedłem do kuchni, ojciec podszedł do mnie, przytulił mnie i powiedział - Oczy masz po mnie, na szczęście inteligencje odziedziczyłeś po matce - Miał taki błysk w oku, że zrozumiałem dlaczego mama zakochała się w tym brodaczu. 

- Yyy dzięki - to tyle jeśli chodzi o moją inteligentną odpowiedź. 

Posejdon wymienił spojrzenie z Marią i od razu przeszedł do rzeczy. - Jason musimy porozmawiać, usiądź – powiedział bez większych wstępów.
- Wiem synku, ze już kiedyś Ci o tym mówiłem, ale musisz zrozumieć. My bogowie żyjemy tysiące lat, ukryci, ale cały czas obecni w życiu tak zwanej zachodniej cywilizacji, na początku była Grecja, później Rzym, Imperium Wielkiej Brytanii, od kilku stuleci jesteśmy tu, w Ameryce. Wiem, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale musisz mi uwierzyć.
- Jason wiem jak to wszystko brzmi, ale spokojnie - przerwała Posejdonowi mama.
- Mario proszę Cię nie przerywaj mi - Posejdon miał taki błysk w ok, że mama natychmiast umilkła - Dobrze skoro mogę już mówić to teraz najważniejsza rzecz – nagle ojciec się uspokoił i znów w jego oczach pojawiło się współczucie – Pewnie wiesz, że kiedyś jeszcze przed nami panowali prabogowie, których królem był Uranos, potem narodzili się tytani i za namową Gaji jej najmłodszy syn Kronos zabił ojca - przerwał patrząc na mnie pytająco, skinąłęm głową na znak, że rozumiem i żeby kontynuował – No więc tak Kronos uciął sierpem Uranosowi genitalia, której wpadły do wody i za piany morskiej narodziła się bogini miłości Afrodyta – westchnął ciężko – I właśnie w tym momencie zaczyna się nasz problem.

- Nie rozumiem – odparłem nie rozumiejąc. 
- Chodzi o to, że Afrodyta niejako jest z nas wszystkich najstarsza i włada potężną mocą Miłości i jest niezadowolona z przydziału władzy. 
- Ale czemu dopiero teraz się o to upomniała? 
- Ponieważ Afrodyta jest najstarsza uważa że powinna mieć najwięcej władzy a ponieważ posiada swój pas jest najpotężniejsza z nas wszystkich. 
- Ale jak to najpotężniejsza przecież ty władasz morzami, Zeus piorunami, Hades włada podziemiem. Jak to ona może być najsilniejsza ona tylko włada miłością. - powiedziałem całkowicie zdezorientowany .
- TYLKO miłością – prychnął Posejdon – A przypomnij sobie od czego zaczęła się wojna trojańska, jak zginął Herakles, Romeo i Julia, a  to ledwie ułamek. Pomyśl ile TYLKO miłość zdziałała złego, Afrodyta jak już wspomniałem ma swój słynny pas, dzięki któremu może dowolnie zmieniać postać i naginać ludzi tak samo jak i bogów do swojej woli, tylko my, czyli Wielka Trójka i Boginie, możemy się oprzeć sile jej czaru. - Posejdon  zakończył całą wypowiedź z westchnięciem,  patrzyłem to na niego to na mamę z nadzieją, że któreś z nich krzyknie Prima Aprilis, ale nic z tego. Nagle zza pleców usłyszałem głos Lucasa przez co prawie spadłem z krzesła.  
- A co z Mojrami ? – zapytał Lucas, jego zdziwienie sprzed chwili zniknęło całkowicie zastąpione chłodnym opanowaniem. 
- Mojry przemówiły – odpowiedział niezrażony obecnością Lucasa Posejdon. - Powiedziały, że tylko heros wraz z bogiem mogą położyć kres żądzy władzy Afrodyty.
- A co na to mój ojciec ? – spytał Lucas

- Co ma do tego twój ojciec Luk ? Przecież on jest zwykłym inżynierem. 
- Nie Jason on nie jest inżynierem.... to znaczy jest w pewnym sensie – Luk roześmiał się nerwowo – Moim ojcem jest Hefajstos.

Musiałem wyglądać na prawdę zabawnie bo atmosfera w pokoju natychmiast się rozluźniła.

- Co jakim cudem ? Jak to możliwe ? 

- Cóż Jason myślę że to mieliście na biologii – odpowiedział nagle Posejdon i wszyscy parsknęli śmiechem.

- Luk, wiedziałeś o tym i mi nie powiedziałeś ? Od kiedy o tym wiesz ? 
- Twój ojciec zakazał mi mówić ci o tym do twoich 16 urodzin a wiem o moim ojcu od 10 roku życia – odparł Lucas.
- Rozmawiałeś z moim ojcem ?? - uniosłem się no fakt, ale chyba miałem prawo skoro mój własny ojciec pokazał się mojemu przyjacielowi wcześniej niż mnie.
- Synu, posłuchaj, musisz zrozumieć, że wszystko to zrobiłem dla Twojego dobra. Lucas odkąd się dowiedział cały czas Cię chronił, można powiedzieć, że przeszedłeś u niego takie "początkowe szkolenie" - powiedział mój ojciec, miał wymalowane tak wyraźne współczucie na twarzy, że nie mogłem się na niego denerwować. 
- Jakiej walki niby uczył mnie Luk ? Nigdy nawet nie wyprowadził ciosu w moim kierunku ? - zapytałem trochę uspokojony lecz nadal zirytowany.

- Może nie robił tego w tak konwencjonalny sposób, ale pomyśl synu. Każdy wyścig, który z nim przegrywałeś, każda bójka w której Lucas stał obok nie kiwając palcem, a uwierz mi, sprał by każdego śmiertelnika bez problemu, przemyśl to Jasonie. Lucas zaszczepił w Tobie chęć rywalizacji i samodoskonalenia, a to jest najważniejsze dla takich jak Ty. 
- Czy to prawda Luk ? - zapytałem już całkiem zrezygnowany. 

- Tak to prawda. - odparł Lucas.
- Dobrze a teraz przejdźmy do najważniejszego, synu - mówiąc to Posejdon spojrzał na mnie i podał mi zegarek - Weź to, ale uważaj to bardzo potężna broń, gdy będziesz potrzebował ochrony po prostu przekręć tarczę - po czym spojrzał na Lucasa i powiedział - Wiesz co robić Lucasie. 
- Tak wiem – odparł Lucas.

W tym momencie rozległ się grzmot.

- Muszę już wracać – powiedział Posejdon – Powodzenia synu i do widzenia.

Gdy to powiedział rozpłynął się w lekką mgiełkę jak na moim urodzinach i wypłynął przez okno. 

- Zobacz co ten zegarek potrafi – zachęcił go Lucas .
- Jasne – powiedział Jason i zaraz przekręcił tarczę. Z miejsca gdzie powinny wychodzić wskazówki zmaterializował się ponad półtorametrowy trójząb. Złapałem go i zważyłem, w ręce leżał mi wręcz idealnie - Jak to możliwe ? To jakaś magia ? - Byłem tak podekscytowany, że musiałem wyglądać jak małe dziecko podczas otwierania świątecznych prezentów. 
- O rany,  Twój tato jest świetny  ! – powiedział podekscytowany Lucas i chwycił trójząb w ręce, popatrzył i stwierdził – To Niebiański Spiż, nie wiem jakim cudem to się tam zmieściło, ale to pewnie część magii twojego ojca. - odpowiedział Lucas.
- A o co chodziło z tym, że wiesz co teraz robić ? - spytałem chowając trójząb z powrotem do zegarka.
- Chodziło o to żeby cię zabrać w bezpieczne miejsce.
- To znaczy gdzie ?
- Do Obozu Herosów – odpowiedział Lucas z poważną miną.


środa, 24 stycznia 2018

Dzisiaj krótko i na temat, przepraszam za spóźnienie, ale miałem lekkie problemy. Wszystko już jest dobrze, zapraszam do czytania i komentowania ! :3


Rozdział II : "Drugie Spotkanie"

Już zaczęliśmy zapominać o tej kobiecie kiedy doszliśmy do domu Kate.
- Dobra to widzimy się jutro przed szkołą ? – spytałem.
- No jasne – odpowiedziała Kate – wpadnijcie po mnie o 8.

Ok- odpowiedzieliśmy – To do jutra, na razie – pożegnaliśmy się i poszliśmy do mnie bo Lucas miał u mnie dzisiaj spać. Był do mnie bardzo podobny, był wysoki, dobrze budowany miał brązowe włosy i zielone oczy nigdy tego nie powiem głośno, ale wiedziałem, że Lucas był bardzo przystojnym facetem, tak samo jak ja był sportowcem. Do niego należał rekord szkoły w biegu na 400m i w skoku wzwyż, graliśmy także razem w drużynie szkolnej i choć Lucas był o wiele szybszy to ja byłem filarem zespołu. Z Lukiem znałem się praktycznie od zawsze, pierwszy raz spotkaliśmy się w Los Angeles ZOO & Botanical Gardens kiedy to obaj staraliśmy się zwrócić uwagę słonia do którego chcieliśmy porzucać orzeszki. Mieliśmy wtedy chyba po 6 lat i to było nasze pierwsze spotkanie chwilę później okazało się, że chodzimy do tego samego przedszkola i tak zaczęła się nasza przyjaźń, od zawsze wiedziałem, że mogę ufać Lucasowi Grace.
Oczywiście jak zwykle Lucas musiał zaproponować wyścig. 
-  Stary ścigamy się do ciebie ? - zapytał z rozbawieniem. 
 - Luk dobrze wiesz że wygrasz – odpowiedziałem
- Wiem i właśnie dlatego chce się ścigać – odparł Lucas i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
.- Dobra starczy tego, ścigamy się czy nie ? – zapytał Luk przez zęby.
-  Ok niech ci będzie – powiedziałem z uśmiechem.
-  Dobra to na trzy. Raz... Dwa...Trzy – i zanim zdążyłem cokolwiek zarejestrować, Lucas był już daleko przede mną.
 Jak można było się domyślić Lucas przybiegł na miejsce pierwszy ale nie musiał długo na mnie czekać
- No stary jesteś coraz szybszy – odparł spokojnie Luk .
- Taa... i to dlatego odstawiłeś mnie na 100 m – odparłem zasapany.
- Spokojnie jeszcze trochę poćwiczysz i będziesz szybszy ode mnie – powiedział Luk , który po wyścigu nie był nawet zasapany.
- Jasne musiałbym chyba ćwiczyć do końca życia – odpowiedziałem i oboje zanieśliśmy się śmiechem.
- Dobra chodźmy do ciebie – powiedział Lucas
- Ok – powiedziałem wyciągając klucze.
Kiedy weszliśmy do domu zdziwił nas zapach morza. Lucas był zdezorientowany, ale ja wiedziałem co zobaczę. Kiedy weszliśmy do kuchni zobaczyłem swoją matkę siedzącą przy stole a naprzeciwko niej, wysokiego i dobrze zbudowanego faceta.


 Cześć synu – powiedział Posejdon i uśmiechnął się do mnie.

sobota, 20 stycznia 2018

Siema ! 

Tak jak obiecałem rozdziały będą 2 razy w tygodniu, a dokładniej we wtorek i sobotę. Jako, że jest sobota to publikujemy pierwszy rozdział :D Dziękuję za odzew przy pierwszym poście i mam nadzieje na jeszcze większy tutaj ! Miłego czytania !



Rozdział I : "Wspomnienia Jasona"



Chyba musiałbym się przedstawić.  Jestem Jason i 17- letnim blondynem, moja mam mówi  że oczy mam tak niebieskie, że przywodzą na myśl morskie fale, podobno mam je po ojcu. Gram w szkolnej drużynie piłki nożnej, muszę dbać o siebie więc jestem raczej dobrze zbudowany. Przez mój charakter (mhm jasne) mam duże powodzenie w szkole, ale nigdy żadnej z dziewczyn nie miałem ochoty nigdzie zaprosić. Jestem z trzeciego roku ale całkowicie straciłem głowę dla pierwszoroczniaczki, Cat, była piękną młodą kobietą o zielonych oczach i długich brązowych włosach. Cała ta otoczka wokół mnie stanowiła dla ludzi barierę nie do przebicia, oni widzieli we mnie tylko dobrego piłkarza i przystojniaka z dużym powodzeniem. Nikomu nie mogłem pokazać drugiej strony swojej natury, natury półboga. Bowiem moim ojcem jest jeden z najpotężniejszych bogów greckiego panteonu, Posejdon, Bóg Mórz. Wiem jak teraz wyglądacie, wyobraźcie sobie moją minę kiedy się dowiedziałem. Pierwszych podejrzeń nabrałem w wieku 11 lat kiedy byliśmy z mamą na plaży. Moja mama miała 37 lat i była piękną kobietą. Pracowała w małym sklepiku budowlanym, nad którym wynajmowaliśmy mieszkanie. Miała na imię Maria i  nie pamiętałem aby kiedykolwiek miała jakiegoś faceta, uczyła mnie wtedy pierwszy raz surfować, kiedy chyba po raz setny spadłem z deski, zaczęła się ze mnie śmiać. Zrobiło mi się wtedy strasznie głupio, że się z niego naśmiewa, chciałem jej się jakoś odwdzięczyć, wystarczyło że o tym pomyślałem, prawie 3 metrowa fala uderzyła w Marię o mało jej nie przewracając. Gdy spojrzała na mnie, stałem z szeroko otwartymi ze zdziwienia oczami, gdy do mamy dotarło co się stało zabrała deskę z wody i kazała mi natychmiast wracać do samochodu że matka cały dzień chodziła rozeźlona to więcej nie wracaliśmy do tego incydentu. Ostatecznych podejrzeń nabrałem w swoje 15 urodziny kiedy czterech chłopaków z poprawczaka wzięło mnie sobie za cel do prześladowania, dorwali mnie na Long Beach, pobili a potem chcieli utopić, lecz kiedy dotknąłem wody usłyszałem uderzenie i kiedy się odwróciłem osiłków już nie było ale woda na piasku wyżłobiła cztery wielkie koryta, rozmiarem niepokojąco podobne do człowieka. Ostatecznie o swoim pochodzeniu dowiedziałem się w swoje 16 urodziny kiedy to mama urządziła dla mnie przyjęcie niespodziankę, zobaczyłem trójząb na torcie choć wtedy nie zwróciłem na to szczególnej uwagi. Dopiero po przyjęciu kiedy poszedłem spać zaczęło się dziać coś dziwnego. Było lekko przed północą, sięgnąłem na szafkę nocną na której zawsze miałem szklankę wody , ale tej nocy coś było inaczej niż zwykle. Chyba był to ten brodaty i potężny facet oparty o okno i popijający sobie z mojej szklanki.

-Wszystkiego najlepszego synu – powiedział nieznajomy jak gdyby nigdy nic – Niestety nie mam wiele czasu, Zeus dał mi chwilę. Jestem Twoim ojcem, Posejdonem, Panem Mórz, wiele mam imion choć najbardziej podoba mi się Steve, tak nazywa mnie pewna bardzo ładna sprzedawczyni na piątek alei – mrugnął do mnie okiem – Masz już 16 lat więc teraz będzie trudniej, do tej pory moja magia działała, ale teraz musisz odebrać przeszkolenie. Jesteś moim drugim synem i masz równie wielki potencjał. Uwierz mi znam Cię od urodzenia - Szybko dokończył zanim zdążyłem przerwać, nagle z nieba uderzył piorun niebezpiecznie blisko ich domu
- Niestety synu muszę już lecieć bo Zeus się wścieka. Prześpij się z tym wszystkim – Z tymi słowami pstryknął palcami i nagle poczułem przemożną chęć zaśnięcia. Zauważyłem jeszcze lekką mgiełkę wylatującą za okno i ostatkiem sił zdołałem wyszeptać
 – Ojcze – i padłem jak kamień na łóżko i zasnąłem w najspokojniejszy sen w życiu.
 

środa, 17 stycznia 2018

Siemanko, starsi czytelnicy tej tematyki wiedzą o co chodzi i mogą mnie znać :D 
Próbowałem już z tą opowieścią 2 razy i za każdym razem coś zmuszało mnie do przerwania jej, ale tym razem się zawziąłem i stwierdziłem, że spróbuje po raz ostatni. Nie będę was dłużej zanudzał, dziś zaczynamy prologiem więc wkręćcie się w klimat ! Rozdziały będą dwa razy w tygodniu, nie przedłużam już. Czytajcie i komentujcie ! Dzięki ! :D 

                                                                                          Prolog

Wszystkie problemy zaczęły się gdy zobaczyłem tę kobietę . Jak co dzień wracałem ze szkoły z przyjaciółmi Kate i Lucasem. Gdy ją zobaczyłem od razu wiedziałem że jest coś nie tak, była zbyt piękna. Była to wysoka brunetka i kształtnych biodrach, pięknej twarzy i tak cudownych włosach, że najlepsze modelki zaczynały się ślinić. Widziałem jak wszyscy faceci odwracają ku niej głowy i zastygają z wyrazem zdziwienia na twarzy. Gdyby nie Kate nie wiadomo co by się stało, nagle zawołała 
-Jason! Jason halo obudź się co ci jest ?-spytała zdziwiona i popatrzyła w tym samym kierunku co ja
- Co ty takiego tam widzisz? - Nie byłem w stanie wydobyć z siebie głosu, dalej wpatrywałem się w kobietę .
- Lucas pomóż mi Lu.... -urwała bo zobaczyła że Lucas ma tak samo nieobecne spojrzenie jak ja 
- Co się z wami dzieję ?!
Kiedy tajemnicza kobieta zniknęła zaczęły się we mnie kotłować różne emocje, z jednej strony zdawałem sobie sprawę ze swojego szczęścia, że kobieta zniknęła, lecz z drugiej nie mogłem pozbyć się smutku.
- Jason, Lucas do cholery obudźcie się! -wykrzyknęła Kate i chlusnęła nam w twarz wodą - No nareszcie, co wam się stało?
- To ona ! .. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Lucasem, patrząc po sobie ze zdziwieniem 
- Też ją widziałeś ? -zapytałem 
- No jasne a kto by nie zauważył takiej laski – odparł jak zwykle powierzchowny Lucas.
Ale kim ona była? - zapytał zdezorientowany. 
Ja wiedziałem kto to był, żadna kobieta na ziemi nie wywiera takiego wrażenia. Nie byłem w stanie powiedzieć o tym Kate i Lucasowi.
-O kim wy mówicie, kto tam był ?!- spytała z irytacją Kate
Wiedziałem kto to jest, ale dla moich przyjaciół byłoby to zbyt wiele. 
-Nikt, chodźmy dalej – uciąłem rozmowę i poszli dalej.

Cały czas trzęsły mi się ręce. Czemu Afrodyta pokazała mi się akurat teraz ?